.
Radość mego ojca i Dermoncourta była wielka. Depesza, jak się pokazuje, była nader ważna. Najprzód opiewała Toskanią, państwa weneckie i kościelne jako pełne dobrych chęci; daléj oznajmiała, że Alvinzi nic nie przedsięweźmie przed upłynieniem trzech lub czterech tygodni.
Należało więc przesłać ją jak najprędzéj Bonapartemu.
Dermoncourt wsiadł natychmiast na konia i puścił się do Medyolanu.
Stanął tam trzeciego dnia o godzinie 7 z rana, i zsiadł u balkonu hotelu Serbelloni, gdzie mieszkał jenerał Bonaparte. Część drogi odbył konno, drugą w rodzaju kolaski, zwanym Sediola.
Ale tu Dermoncourt spotkał zawadę, której się nie spodziewał. Adjutant będący na służbie miał rozkaz nie puszczać nikogo do Bonapartego, przed godziną dziewiątą.
Dermoncourt zżymał się.