— Przecież nie do Bonapartego, jenerale? zapytał Dermoncourt.
— Właśnie do niego.
— Ależ nie przyjmie cię.
— Dlaczego?
— Bo za rano.
— To nic nie znaczy.
— Zastaniesz go w łóżku!
— Pewnie.
— Ależ w łóżku, z żoną; kocha ją jak jaki mieszczuch.
— Tem lepiéj... będę kontent że znów zobaczę Józefinę.
I ojciec mój pociągnął za sobą Dermoncourta, wpół ciekawego, wpół obawiającego się co zajdzie, wkońcu domyślił się, że ojciec ma prywatne posłuchanie i poszedł z nim.
Rzeczywiście ojciec mój wszedł na boczne schody, wązkim kurytarzem dostał się do małych drzwi, otworzył je, uchylił parawanu i znalazł się wraz z Dermoncourtem w pokoju Bonapartego.
Józefina płakała. Bonaparte ocierał jéj łzy jedną ręką, a drugą, śmiejąc się wybijał marsza.
Strona:PL Dumas - Życie jenerała Tomasza Dumas.djvu/247
Ta strona została przepisana.