néj natury ulegającéj w walce z zaciętym niszczycielem.
Byliśmy już 15 miesięcy blizko więźniami w Tarencie; zajmowano się nami wielce w mieście, a to sprawiło, iż w zamku zaczęto się obawiać rozgłosu i zgorszenia, jakieby śmierć nasza wywołała. Usiłowania otrucia nas gruchnęły pomiędzy mieszkańcami. Patryoci głośno mówili o nikczemności z jaką się nademną pastwiono. Markiz de la Squiave i jego wspólnicy uradzili zatem przenieść nas do zamku nadmorskiego w Brindisi.
Tajemne to rozporządzenie doszło do widomości patryotów, i trzech czy czterech z pomiędzy nich, przechodząc przed naszemi oknami, pokazało nam na migi, że będziem przeniesieni do innego więzienia i że w drodze nas zamordują.
Zawiadomiłem o nowinie téj Manicourta. Sądziliśmy przecież, że to płonna pogłoska.
Tegoż samego wieczora, około godziny 11éj, leżeliśmy w łóżkach, drzwi nagle się otworzyły z wielkim łoskotem; wszedł markiz dęła Squiave z 50 zbirami i ogłosił nam rozkaz udania się natychmiast do Brindisi. Przypomniałem sobie
Strona:PL Dumas - Życie jenerała Tomasza Dumas.djvu/325
Ta strona została przepisana.