wiadomość udzieloną w ciągu dnia, a wnosząc ze sprawdzenia się pierwszéj jéj części, tyczącéj się przeniesienia, że i druga część, tycząca się zamordowania, niemniéj prawdziwą będzie, osądziłem że na jedno wyjdzie zaraz umrzeć, że nawet lepiéj jest umrzéć stawiając opór, niż umierać powolnie godzina za godziną, minuta za minutą. Oświadczyłem więc że się krokiem nie ruszę; że wezmą mnie przemocą, ale że się będę bronił do ostatniego tchu.
Na tę odpowiedź markiz dobył pałasza i zbliżył się ku mnie.
Miałem w głowach mego łóżka trzcinę z ciężką gałką wypełnioną zlotem, zostawioną mi dla tego tylko, że gałkę poczytywano za mosiądz. Porwałem moją trzcinę i wyskoczywszy z łóżka uderzyłem na markiza i cały ten motłoch w sposób tak dobitny, że markiz puścił z ręku pałasz i uciekł, zgraja jego, porzuciwszy noże i sztylety, puściła się za nim wrzeszcząc w niebogłosy i izba moja w 10 sekund była z tego paskudztwa omiecioną.
Nie wiem przecież, jaki byłby koniec tego rokoszu z naszej strony, gdyby rozejm zawarty
Strona:PL Dumas - Życie jenerała Tomasza Dumas.djvu/326
Ta strona została przepisana.