Strona:PL Dumas - Życie jenerała Tomasza Dumas.djvu/348

Ta strona została przepisana.

ale wkrótce przyszła do siebie, wyciągnęła nogi jedną po drugiéj, ziewnęła potężnie i puściła się w skoki, zrazu powolnie, potém żywiéj, nareszcie jak gdyby ją nigdy nic nie spotkało.
Zjawisko to, którego nigdy już później widzieć nie miałem sposobności, uderzyło mnie szczególniej i tak mi jest przytomne w pamięci, że zamknąwszy oczy widzę w chwili, kiedy to piszę, dwie drgające części węża, żabę jeszcze nieruchomą i Piotra opartego na swym rydlu, uśmiechającego się nad mém zdumieniem, jak gdyby Piotr, żaba i wąż byli jeszcze przedemną.
Tylko że twarz Piotra czas na wpół wymazał, jak na wypłowiałym dagerotypie. Pamiętam jeszcze, że koło połowy r. 1805 ojciec mój cierpiący, i dla tego wszędzie znajdujący niedogodności, opuścił nasz zamek Fosse’s dla domu, czy tam zamku w Antilly. Moja przeprowadzka odbyła się na grzbiecie Piotra. Dwa dni wprzód duże spadły deszcze i dziwiłem się bardzo, że Piotr bez namysłu przebywał ze mną kałuże przerzynające drogę.