zu z moim dziadem, podkomorzym księcia de Conti, cały uznojony i okryty błotem.
Książęta de Pont i de Lixen przechadzali się na tymże gościńcu. Richelieu rad przebrać się co prędzéj, mijał ich w cwał z ukłonem.
— Oh! oh! rzecze ks. de Lixen, to ty mój kuzynie, jakżeś zbłocony; jednakże mniéj jesteś teraz brudny od czasu, jakeś się ożenił z moją kuzyną.
Richelieu wstrzymał nagle konia, zsiadł z mego, wezwał mego dziada aby podobnież uczynił i zbliżając się do księcia de Lixen:
— Pan zaszczyciłeś mnie odezwaniem się do mnie, rzecze.
— Tak jest, mości książę — podpowiedział tenże.
~~ Być może, nawet tak mi się zdaje, żem źle zrozumiał to coś raczył powiedzieć, czy nie byłbyś łaskaw powtórzyć te same wyrazy, bez zmienienia ani jednéj głoski?
Książę, de Lixcn skłonił się na znak, że przystaje na żądanie i powtórzył słowo w słowo całe zdanie, z którém się był odezwał.
Zdanie to było tak zuchwale ubliżającém,