dla Mocqueta stratą, którą zaledwie za lat kilka zdołałby powetować i kto to wie!
To też rurka gipsówki Moequeta nie przechodziła nigdy sześciu linii, połowa jeszcze była z pióra.
Nałóg nierozstawania się z fajką, która wyżłobiła sobie rodzaj kleszczy pomiędzy siekaczami a kłami Mocqueta, spowodował u niego drugi nałóg, a tym było: że mówił z zaciśniętemi zębami, co nadawało szczególny charakter uporczywości wszystkiemu co mówił.
— I od jakiegoż to czasu nawiedzony jesteś od zmory, mój biedny Mocquecie! zapytał mój ojciec.
— Od tygodnia jenerale.
— I kto to jest ową zmorą?
— Wiem ci ja kto — odrzekł Mocquet z zębami jeszcze bardziéj zaciętemi.
— No, czy wolno wiedzieć?
— To ta stara ciota Durand, jenerale.
— Stara Durand z Haramont?
— Tak jest, ona.
— Tam do kata, Mocquet! toż trzeba się mieć na baczności.
Strona:PL Dumas - Życie jenerała Tomasza Dumas.djvu/356
Ta strona została przepisana.