żano, wymknąłem się od wuja i pobiegłem prosto do méj matki.
Wszystkie drzwi stały otworem, na wszystkich twarzach było przerażenie, widocznie śmierć przeszła między niemi.
Nikt mnie też nie uważał ani widział, kiedy wszedłem. Dostałem się do pokoiku w którym zamykano broń, i wziąłem fuzyę jednorurnę mego ojca, którą mi dać obiecano skoro dorosnę.
Uzbrojony tą fuzyą szedłem na wschody.
Na pierwszém piętrze spotkałem w sieni moją matkę.
Wychodziła z pokoju umarłego cała zalana łzami.
— Gdzież ty idziesz? zapytała zdumiona, iż mnie tu widzi, kiedy sądziła, że jestem u wuja.
— Idę do nieba, odpowiedziałem.
— Gdzie, do nieba idziesz?
— Tak jest, puszczaj mnie.
— I cóż ty chcesz robić w niebie, moje biedne dziecię?
— Chcę zabić Pana Boga, który zabił tatę.
Strona:PL Dumas - Życie jenerała Tomasza Dumas.djvu/394
Ta strona została przepisana.