tutaj palisadami; ty bowiem drapać się trzeba po stroméj ścianie od samego dna przepaści.
Ojciec mój z trzech stron przypuścił atak pozorny; wieczorem 19 floreala (8 maja) oddalił się z 300 ludźmi.
Zamiarem jego było obejść górę, wdrapać się na niedostępną skałę, i własnym atakiem dać znak do uderzenia.
Nim przystąpiono do wdrapywania się, ojciec mój pokazał swym ludziom opokę, na któréj szczyt dostać się mieli.
„Ktobądź z was spadnie“ rzecze „niech wié naprzód, że zginął, i że z takiego upadku nic go ocalić nie może. Na nic mu się więc nie przyda krzyczéć. Krzyk zaś jego mógłby udaremnić przedsięwzięcie, zdradzając je nieprzyjacielowi.“
Trzech ludzi spadło. Słyszano ciała ich zwalające się ze skały na skałę, ale ani jednego wykrzyku, ani jednéj skargi, ani nawet jęku.
Otóż szczyt osiągnięty. Chociaż noc ciemna, z warowni możnaby rozpoznać czarną linię, którą na śniegu tworzyły granatowe mundury.
Strona:PL Dumas - Życie jenerała Tomasza Dumas.djvu/92
Ta strona została przepisana.