Strona:PL Dumas - Amaury.djvu/112

Ta strona została przepisana.

łem z 10 minut, w waszem miłem towarzystwie, a przez cały ten czas nic nie widziałem, nic nie słyszałem, bo mi w obu uszach dzwoniło straszliwie, i zdało mi się, że jakaś mgła mroczy mi wzrok. Potem podniosłem się, wybełkotałem słów kilka i oddaliłem się, wśród wybuchów śmiechu panny Florencji i nowych zaprosili na przyszłość.
— No i po cóż było przypominać całą tę awanturę, mój kochany? — Gniewałeś się na mnie, nawet dość długo, wiem o tém, ale sądziłem, żeś mi później przebaczył.
— W istocie przebaczyłem, mój kochany; ale przyznam ci się, że przebaczenie było zupełne dopiero wtedy, kiedyś mię wprowadził do domu opiekuna swego, — i kiedyś mi przyrzekł uroczyście, że na przyszłość, zrobisz mi wszelką przysługę, jaka tylko będzie w twej mocy. Otóż widzisz, Amory. Chciałem ci przypomnieć naprzód winę twoją, później ci przypomnę obietnicę.
— Mój Filipie, rzekł Amory wesoło — za winę żałuję; o przyrzeczeniu pamiętam, i czekam tylko sposobności zadość uczynienia?
— Dzień właśnie nadszedł, rzekł uroczyście Filip.
— Słuchaj Amory kocham........