— Prosiłem wczoraj o jéj rękę i otrzymałem ją.
— O rękę Magdaleny?
— Tak.
— Magdaleny d’Avrigny?
— Bezwątpienia.
Filip uchwycił się obiema rękami za głowę, jak apoplexyą tknięty; później ogłuszony, osłupiały, bezrozumny, powstał chwiejąc się na nogach, chwycił machinalnie za kapelusz i wyszedł nie rzekłszy ani słowa.
Amory tknięty współczuciem, chciał z razu pobiedz za nim. Ale właśnie wybiła dziesiąta, i przypomniał sobie, że o 11 Magdalena będzie czekała na niego.
Przynajmniéj nie opuszczę córki mojej; pozostaną przy mnie, na to już się zgodzili; albo raczéj ja zostanę przy nich, i pójdę dokąd oni pójdą, będę mieszkał, gdzie oni zechcą. — Chcą przepedzić zimę we Włoszech. Ja przez bojaźliwą ostrożność podałem im tę myśl — napiszę prośbę do króla, aby mię uwolnił od obowiązków nadwor-