tylko szpitalów. Inni moi chorzy są bogaci, łatwo innego wziąść mogą lekarza; ale ktoby miał staranie o biednych gdybym ja do nich nie poszedł?
A jednak, jadąc z córką moją, muszę i ich nawet opuścić.
Są chwile, w których pytam siebie, czy mam w saméj rzeczy prawo to zrobić.
Ależ, dziwnem by było, gdybym miał poświęcać się dla kogo innego, przed dzieckiem własnem!
Trudno uwierzyć do jakiego stopnia umysł osłabnąć może. Najoczywistsze rzeczy — wątpliwemi się wydają. Będę prosił kogo, aby mię przez ten czas zastąpił — i tym sposobem oddalę się spokojniejszy.
W istocie oni są tak weseli, że radość ich odbija się na mej nawet twarzy; tak są szczęśliwi, Że szczęście ich i mnie ogrzewa. Czuję ja, że miłość jéj ku mnie, winienem tylko zbytniéj dla niego miłości; ale są chwile w których, ja, biedny zapomniany, uwodzę się nią, tak jak słuchając komedyi uwodzimy się opowiadaniem które, wiemy dobrze, jest tylko zmyśloną powiastką. Dziś on przyszedł z twarzą tak radosną, że widząc