ce nie paliło, i burze nie grzmiały? Ten namiętny młodzieniec z uczuciem swem i obłędem miłości, w jednym miesiącu, może zniszczyć cierpliwe dzieło moje lat 17stu. Ale tak być musi; ty czółno moje łomkie pójdziesz na taką burzę straszliwę! szczęściem ja Ci będę sternikiem, ja Cię nie opuszczę.
O! gdybym się rozstał z tobą, biedna moja Magdaleno, coby się stało z życiem mojém?
Wiem, żeś słaba, dziecię moje, i miałbym Cię ciągle przed oczyma cierpiącą, zbolałą.
Któżby ci mówił co dzień, co chwila: Magdaleno, słońce południa zbyt pali! Magdaleno wieczorny wiatr już za chłodny; — Magdaleno! okryj głowę twoję — weź szal na siebie. Nie! — on będzie cię kochał, i o miłości swéj myśleć będzie tylko, ja będę myślal o tém, abyś nam żyła.
Niestety! Otóż raz jeszcze, marzenia moje się rozwiały; otóż jeszcze dzień jeden, w którym wstając czekałem radości — ale Bóg posłał smutek.
Amory przyszedł dziś rano, wesół i radosny jak zwykle. Jak zwykle zostawiłem ich samych z panną Brown, i poszedłem do mych obowiązków. Cały dzień myśliłem z rozkoszą o tém, że