Strona:PL Dumas - Amaury.djvu/125

Ta strona została przepisana.

ści, jakieby mieć mogła z tego związku. Człowiek, któregom jej przedstawiał, jest młody, bogaty, szanowany — ja, wszak wiecznie żyć nie będę? co robiłaby bez opieki, bez podpory?
Ona słuchała mię spokojnie a gdym skończył — rzekła:
— Mój wuju, powinnam Cię słuchać jak Ojca i Matki, bo oni umierając zostawili mię zupełnie pod twoją opieką. Rozkazuj więc — ja będę posłuszna; ale nie chciéj mię przekonać, bo w takim usposobieniu głowy i serca, w jakiem jestem, jeżeli mi wolność zostawią, odmówiłabym każdemu, ktoby ręki mojej żądał, bodaj był milionowy, bodaj xiąże!
A w głosie jéj i w ruchach było pewności tyle, że łatwo pojąłem, iż nastawać dłużej, byłoby to, jak mówiła, nie przekonywać ale rozkazywać. Upewniłem więc ją, że będzie wiecznie mogła według swojéj woli rozrządzać ręką i sercem, i rozwinąłem jéj wszystkie plany, które za chwilę miałem przedstawić moim dzieciom.
Powiedziałem jej, że będzie nam towarzyszyła w podróży, i że zamiast we troje, będziemy żyć szczęśliwie we czworo, i cała rzecz.