Strona:PL Dumas - Amaury.djvu/130

Ta strona została przepisana.

ko w jedno tylko, — nie potrzeba być nawet we troje!....
— Nie rozumiem Cię Amory.
— O! ty wiesz dobrze...
— Czy dla tego tak mówisz, że ojciec mój ma z nami pojechać? ale zważ tylko, co by to była za niewdzięczność, gdybyśmy mu choć cokolwiek domyślić się dali, że obecność jego możebyć nam przeszkodą do szczęścia, które jemu winniśmy przecie. Mój ojciec to nie ktoś obcy, nie trzeci — to jedna trzecia część nas obojga. Bo on nas kocha, Amory, i my również powinniśmy go kochać.
— Dobrze! rzekł Amory, z lekką obojętnością, dobrze! ponieważ inaczej sądzisz odemnie, zapomnij, com ci powiedział, i nie mówmy lepiej o tém więcéj.
— Mój drogi! rzekła żywo Magdalena, gniewasz się na mnie! ależ ja obrazić ciebie nie chciałam. Czyż nie wiesz o tém, ty złośliwy zazdrośniku, że nie tak się kocha ojca jak kochanka?
— O! mój Boże, rzekł Amory, ja wiem dobrze to wszystko, ale miłość ojców nie jest tak zazdrosna i wyłączna jak nasza. Twój ojciec przyzwy-