Strona:PL Dumas - Amaury.djvu/132

Ta strona została przepisana.

d’Avrigny powiedzieć Ci jak teraz, że kocham ciebie? — A kiedy pod cieniem tych pomarańcz, o których mówiliśmy, chodzić będziemy, albo po nad brzegiem jeziora błękitnego i czystego jak zwierciadło, nie we dwoje ale we troje, czyż będę mógł objąć cię rękami memi, albo błagać ust twoich o pocałunek, którego mi dotąd odmawiają? Czyż będę mógł, kiedy on z tyłu iść będzie? Czyż powaga jego nie spłoszy naszej radości? Czyż on może zrozumieć w tym wieku dziecięce nasze uniesienia? Zobaczysz, zobaczysz Magdaleno jaki cień rzuci twarz jego surowa na radość naszą! — Tymczasem gdybyśmy sami byli w podróżnej karecie, według woli, mówilibyśmy ze sobą i znowu byśmy milczeli — patrząc i rozmawiając oczyma tylko. Z ojcem twoim nigdy nie będziemy wolni. Trzeba będzie milczeć, kiedy będziemy mieli ochotę rozmawiać; trzeba będzie mówić, kiedy wolelibyśmy milczeć znowu. A rozmawiać trzeba będzie zawsze jednym tonem, zawsze poważnie. Z nim nie będzie już żadnych wypadków w podróży, żadnych śmiałych wycieczek, żadnych przyjemnych inkognito; wiecznie bity gościniec, wiecznie prawidła, ceremonie. O! zrozumiej mię