Strona:PL Dumas - Amaury.djvu/133

Ta strona została przepisana.

dobrze Magdaleno! Ja czuję dla ojca twego całą wdzięczność i szacunek, ja kocham go nawet, ale czyż towarzysz podróży powinien szacunek tylko w nas wzbudzać? Powiedz mi, czyż ciągła baczność na najdrobniejsze szczegóły nie sprawia przykrości w podróży? — Możeś ty, kochana Magdaleno, i nie myśliła o tém wcale, przy twej miłości dla niego, przy twéj naiwności dziecięcéj. Ale teraz, widać z twéj twarzy, że zastanawiasz się; a im więcej rozważać to będziesz, tém więcej przekonasz się, że ja się nie mylę; i że kiedy troje podróżuje razem, to przynajmniej dwoje się nudzi.”
Z bolesnem uczuciem czekałem na odpowiedź Magdaleny; po kilku chwilach milczenia rzekła wreszcie:
— No dobrze! Amory, przypuściwszy nawet, że zgadzam się z tobą, powiedz mi, jak sobie postąpić? Podróż już zadecydowana; ojciec wszystko już do niéj przygotował dla nas i dla siebie. Choćbyś miał słuszność w tém, co mówisz, to teraz już za późno. I zresztą, któżby miał serce powiedzieć biednemu ojcu, że obecność jego przykrość nam sprawia? Może ty Amory? Bo w każdym razie, ja się niepodejmuję tego bynajmniéj.