Strona:PL Dumas - Amaury.djvu/134

Ta strona została przepisana.

— Ba! ja wiem to wszystko, i to właśnie do rozpaczy mię przywodzi. P. d’Avrigny, człowiek tak znakomitych zdolności, tak przenikliwy i uważny, który tak doskonale czyta w księdze naszej materyalnéj organizacji, powinienby umieć przeniknąć i myśli, aby nie wpadać w tę wieczną manię starych ludzi, narzucania się ciągłego młodym. Nie chcę cię obrazić obwiniając go, ależ doprawdy nie jestże to przykre zaślepienie ojców, co nie umieją odgadnąć dzieci swoich, i zamiast zostawić ich uczuciom wiekowi właściwym, chcą gwałtem nagiąć do zwyczajów i pragnień swoich lat? Ot! podróż nasza naprzykład, byłaby cudowna, gdyby nie ta fatalna....
— Ciszéj! przerwała Magdalena kładąc palec na ustach jego, ciszej niedobry! nie przestaniesz-że tak mówić!? Słuchaj mój Amory, nie mogę ci mieć za złe wymagań, które mi twej miłości dowodzą, ale....
— Ale uważasz je za niedorzeczne, rzekł Amory, nieco w złym już humorze.
— Nie, odpowiedziała Magdalena, nie, złośniku; ale mówmy ciszej, bo to co ci powiem, tak mi się zdaje bezbożnem, że sama siebie usłyszeć