Strona:PL Dumas - Amaury.djvu/135

Ta strona została przepisana.

boje się; (i w saméj rzeczy zniżyła nieco głos) i owszem, nie tylko mi się nie wydają niedorzecznemi żądania twoje, ale ja podzielam je wcale; ale niechciałam ci wyznać tego, bom nie chciała wyznać sama przed sobą. Ale cóż chcesz mój najdroższy, będę cię tak pięknię prosiła, będę ci tak często mówiła, że cię kocham, iż nareszcie potrzeba, abyś i ty coś dla mnie uczynił, i abyś poddał się temu, czego zmienić nie można, tak jak ja się poddaję!
Jużem nie pragnął słyszeć więcéj. To ostatnie słowo przedarło się do serca mego, niby zimny sztyletu ostrz. A więc ja zaślepiony samolub, widziałem, że Antonina zawadzała mi, a nie postrzegłem, że i ja byłem dla nich zawadą!...
Zresztą reakcya była gwałtowna i zupełna. Smutny ale spokojny szedłem do salonu, a stukając umyślnie po wschodkach, uprzedziłem ich o mém przybyciu.
Magdalena i Amory powstali gdym się zbliżył; pocałowałem ją w czoło, jemu podałem rękę.
— Czy wiecie dzieci moje smutną nowinę? rzekłem im.
A chociaż po głosie mogli poznać, że im przy-