kim uśmiechem, tobie nic nie potrzeba, zawsze piękna jesteś.
— Magdaleno! rzekła Antonina zbliżając się do swej kuzynki, i mówiąc tak cicho, że jéj Amory usłyszeć nie mógł, jeżeli dla jakiejkolwiek przyczyny chciałabyś, żebym nie pokazała się na tym balu, powiedz słowo tylko — a ja pozostanę u siebie.
— I dla czegożbym miała pozbawiać Cię téj przyjemności? rzekła głośno Magdalena.
— O! wierzaj mi kochana Magdaleno, że ten bal nie jest nadzwyczajną przyjemnością dla mnie.
— A ja sądziłam, odpowie Magdalena nieco cierpko, że każda radość moja jest przyjemnością dla Antoniny, mojéj dobréj przyjaciółki.
— Słuchaj Magdaleno! czyż aby dzielić radość twoją i szczęście twoje, czyż na to potrzeba mi hałasu muzyki i blasku świateł i zgiełku balu? Nie! W moim samotnym pokoju, przysięgam ci, goręcej modlę się o szczęście dla Ciebie, aniżeli wśród uroczystości najświetniejszéj, i najbardziéj ożywionéj; ale dziś jestem cierpiąca......
— Cierpiąca? ty? zawołała Magdalena, z tymi błyszczącemi oczyma, z tym rumieńcem żywym
Strona:PL Dumas - Amaury.djvu/148
Ta strona została przepisana.