Strona:PL Dumas - Amaury.djvu/149

Ta strona została przepisana.

na twarzy. A cóż powiem ja, z moją bladą twarzą i zapadłemi oczyma? — Tyś cierpiąca?!
.....Proszę Pani! rzekła szwaczka, suknia gotowa.
— Mówiłaś mi, że mogę ci pomódz spytała bojaźliwie Antonina. Cóż każesz mi robić?
— Rób, co ci się podoba, odpowiedziała Magdalena; zda mi się, nie mam prawa rozkazywać tobie. Chodź ze mną jeśli chcesz, albo zostań z nim jeśli Cię to bawi.
I weszła do buduaru, widocznie w złym humorze. I Amory nie mógł nie dostrzedz tego.
— I ja pójdę, rzekła Antonina, i weszła za kuzynką przymykając drzwi za sobą.
— Ależ co jéj jest na miłość Boga?! szepta Amory utkwiwszy wzrok we drzwi.
— Co jéj jest? — chora! rzekł głos z tyły. Wszystkie te wzruszenia nabawiają ją gorączki, a gorączka ją zabija.
— Ach! to ty mój ojcze, mówił Amory, poznawszy P. d’Avrigny, który wysłuchał całej téj sceny. O! bądź przekonany, że nie robiłem wyrzutu Magdalenie, ale siebie pytałem tylko. Bałem się,