Strona:PL Dumas - Amaury.djvu/153

Ta strona została przepisana.

Cały gniew jéj ustąpił wtedy. Padła na krzesło i płakać zaczęła.
— O! tak! tak! rzekła, jestem zanadto złośliwa — prawda Amory? Prawda, że miałeś to na myśli, ale mi powiedzieć tylko niechciałeś? tak, obraziłam moją biedną Antoninę, a wam co mię kochacie tak, robię tyle przykrości. Ale to też wszystko jest złośliwe dla mnie dzisiaj, nawet przedmioty nieżywe; wszystko mię drażni, wszystko przykrość sprawia: meble o które zawadzam, powietrze którem oddycham, wyrazy które mówią do mnie inni, i wszystkie rzeczy bodaj najlepsze, bodaj najobojętniejsze. I kiedy wszystko uśmiechać się do mnie powinno, kiedy szczęście tak blizkie, zkądże ta gorycz, która wszystko zatruwa? Dla czego wszystko obraża nerwy moje rozdrażnione: i dzień i mrok, i cichość i zgiełk? Raz wpadam w przykre marzenia, to znowu unoszę się gniewem bez przyczyny i celu. Gdybym była chora albo nieszczęśliwa, nie dziwiłabym się temu wcale. Ależ przecież jesteśmy szczęśliwi, prawda Amory? O! powiedz mi, że szczęśliwi jesteśmy!
— Yak Magdaleno! tak kochanie drogie, tak!