lową balu, Antonina drugie zaraz ma miejsce, i zdaje się, żem się nieco zapóźnił; tancerze ubiegają się jeden przed drugim, i na kartce jéj tyle jest imion, że ani jedno nie zmieści się już.
— Więc nie tańczycie z sobą? rzekła żywo Magdalena.
— I owszem; ponieważem prosił w twojem mieniu, Antonina przez szczególną łaskę obiecała mi, że pozwoli sobie małego nadużycia, względem jednego z tych panów, bodaj czy nie mego przyjaciela Filipa, i obiecała mi N. 5.
— Piąty? mówiła Magdalena i zaczęła liczyć; to będzie walc?
— Być może, rzekł obojętnie Amory.
Od téj chwili Magdalena była roztargniona, zamyślona. Na wszystko, co jéj mówił Amory, odpowiadała zaledwo, nie odwracając wzroku od Antoniny, która wśród zgiełku, światła i ogólnego ożywienia odzyskała zwykły swój charakter; uśmiechająca się, wesoła, otoczona tłumnie, lekka i wdzięczna jak Sylfida, rozlewała wesołość oczarowanie, gdziekolwiek tchnęła.
Filip zimny był dla swego przyjaciela. W obrażonéj dumie swojéj postanowił był z razu nie być
Strona:PL Dumas - Amaury.djvu/161
Ta strona została przepisana.