Strona:PL Dumas - Amaury.djvu/163

Ta strona została przepisana.

I w saméj rzeczy w tym gorączkowym stanie, Magdalena była cudownie piękna, i w około powtarzano to — i ona słyszała sama. Antonina z swéj strony, z niespokojnością badała Magdalenę, w miarę jak się zbliżał walc przyrzeczony jéj narzeczonemu; niekiedy oczy młodych dziewic spotykały się ze sobą; wtedy Antonina opuszczała wzrok swój ku ziemi, a w oczach Magdaleny migał jakiś dziwny ogień, niby błysk w ciemną noc. P. d’Avrigny patrzał ciągle, i niespokojny, widział ten ogień nie zwykły, co świecił w jéj oczach, i pożerał łzy jéj, co się rwały z pod powiek; widział te dreszcze gorączkowe, których powściągnąć nie była wstanie, i drżał wraz z nią. Nareszcie nie mógł wytrzymać dłużej, zbliżył się do niéj, wziął za rękę i tonem głębokiego smutku i łagodności niewysłowionéj rzekł jéj:
— Pragniesz czego Magdaleno? Zrób, czego pragniesz, dziecię moje. Lepiéj może będzie zaspokoić żądanie, aniżeli cierpieć węwnętrznie jak cierpisz.
— Doprawdy mój ojcze! pozwalasz zrobić mi, co zechcę?\
— Niestety, muszę!