dzie. Nie oddalaj się, a jeśli chcesz być blizko niéj, każ sobie przygotować posianie w swoim dawnym pokoju.
Amory ucałował rękę Magdaleny; ona patrzała za nim z uśmiechem, kiedy wychodził.
Wszyscy już porozjeżdżali się, jak przewidział Amory. Dla tego też on, kazawszy przygotować sobie posłanie, wrócił podedrzwi Magdaleny i chodził i podsłuchiwał, chcąc jakiśkolwiek zachwycić dźwięk głosu. W pół godziny, może, dopiero, p, d’Avrigny wyszedł i zbliżył się ku niemu.
— Lepiéj się ma cokolwiek, rzekł, biorąc go za rękę. Będę czuwał przy niéj noc całą. A ty Amory, idź lepiéj odpocznij. Miejmy nadzieję. Jutro pokaże.
Amory wszedł do dawnego swego pokoju, i żeby być gotowym na każde wezwanie, nie kładł się w łóżko, ale jak był ubrany przysunął krzesło do ognia i siadł. — P. d’Avrigny poszedł do biblioteki, i pomiędzy dziełami najsławniejszych lekarzy szukał długo takiego, któregoby mógł się poradzić; ale za każdym przeczytanym tytułem, kiwał głową, myśląc niezawodnie, że się niczego z tych książek nie dowie. Nareszcie spostrzegł
Strona:PL Dumas - Amaury.djvu/169
Ta strona została przepisana.