Strona:PL Dumas - Amaury.djvu/189

Ta strona została przepisana.

— Nie poczekasz na niego? nie pożegnasz się znim?
— Na cóż się żegnać? Za piętnaście dni, a najdalej za trzy tygodnie wszak zobaczymy się wszyscy; pożegnaj go i uściśnij odemnie, to mu daleko więcej radości sprawi.
Antonina wyszła.
W kilka minut potem słyszeliśmy turkot powozu, i Józef przyszedł powiedzieć, że odjechała.
Dziwna rzecz! przez cały ten czas trzymałem ją za puls. Zaledwo oznajmiono nam odjazd Antoniny, Magdalena uspokoiła się nagle i puls jej z 90 uderzeń spadł na 75. Potem zmęczona tem ostatniem wzruszeniem, które nieświadomemu tylko błahem by się wydało — zasnęła snem spokojnym i cichym. I snu takiego nie miała, od tego nieszczęśliwego wieczoru, w którym złożyliśmy ją na tem samem jéj łożu. — Ponieważ spodziewałem się, że Amory wkrótce nadejdzie, uchyliłem nieco drzwi, aby szelest jaki mógł uczynić wchodząc, nie obudził jéj przypadkiem. W istocie w kilka minut zjawił się. Dałem mu znak żeby siadł w głowach jéj, aby obudziwszy się jego naprzód ujrzała. Ach! mój Boże! Ty wiesz, żem