Strona:PL Dumas - Amaury.djvu/193

Ta strona została przepisana.

znak, żeby się przybliżył, rzekł: Siądź tu i pomówmy ze sobą.
Amory usłuchał w milczeniu, ale nie bez pewnej obawy, bo mimo te słowa zapewnienia, w głosie p. d’Avrigny wiele było uroczystości, co kazało się domyślać, że zabiera się do ważnego, przedmiotu. — W istocie kiedy Amory usiadł, p. d’ Avrigny wziął go za rękę i patrzał na niego z tą zgodnością i mocą zarazem, którą Amory nieraz widział w jego wzroku, podczas długiego czuwania przy Magdalenie. Po chwili milczenia mówił:
— Mój kochany Amory! myśmy podobni do dwóch zapaśników, co się na placu walki spotkali; teraz już wiemy, ile każdy z nas znaczy, znamy wielkość sił naszych nawzajem, i możemy mówić szczerze ze sobą.
— Niestety! mój ojcze, rzekł Amory, wpośród długiego boju, z którego spodziewamy się przynajmniej, wyszedłeś zwycięzki, jam był dla Ciebie bardzo nieznaczącą pomocą; chociaż, z drugiej strony i to prawda, że jeżeli miłość nieograniczona, jeżeli modły gorące znaczą cokolwiek u Boga i mogą uchodzić za co obok cudów nauki, to wte-