Strona:PL Dumas - Amaury.djvu/197

Ta strona została przepisana.

co zabijają Magdalenę. Dwa razy ocaliłem ją — ale powiadam ci Amory, niech się zdarzy toż samo poraz trzeci — umrze niezawodnie. A tego trzeciego razu niepodobna uniknąć, jeśli przy niéj zostaniesz!
— O! mój Boże! mój Boże! woła! Amory.
— Dla tego, nietylko przez wzgląd na Ciebie, i na siebie samego proszę Cię, ale przez wzgląd na nią: zlituj się nad biedną liliją moją, pozwól mi ocalić ją. Porównaj rozłączenie się chwilowe, rozłączenie co do miejsca tylko, z rozdziałem śmierci, rozdziałem wiecznym.
— O! wszystko! wszystko zrobię, co tylko zechcesz mój ojcze, zawołał Amory.
— Dobrze! mój synu, rzekł starzec, uśmiechając się uśmiechem od piętnastu dni niewidzianym na ustach jego: dobrze, dziękuję Ci, i teraz dopiero, na pociechę tobie, śmiem powiedzieć: „miejmy nadzieję.”
Nazajutrz p. d’Avrigny, zapewniwszy się, że stan zdrowia Magdaleny nie pogorszył się wcale, wyszedł z domu. Był naprzód u Króla, aby wytłumaczyć się z swéj nieobecności; później był u Ministra spraw zagranicznych, chcąc mu przy-