Strona:PL Dumas - Amaury.djvu/20

Ta strona została przepisana.

wołałbym się pozbawić tego szczęścia nawet, aniżeli widzieć cię w obec ludzi obcych, zimnych, obojętnych, którzy każą ci hamować głos, układać twarz twoją; i nawet teraz, w téj chwili, niepodobna wypowiedzieć jak przykre wrażenie sprawia na mnie ten przymus.
Magdalena wstała uśmiechając się z lekka.
— Amory! rzekła, pomożesz mi zebrać kwiatków w ogrodzie i oranżeryi; zaczęłam robić bukiet, wczorajsze kwiaty mi zwiędły, chciałabym mieć świeże.
Antonina powstała żywo.
— Magdaleno! rzekła, porozumiewając się z dziewicą, nie powinnaś wychodzić wcale; dziś tak pochmurno i chłodno; pozwól mi, ja pójdę po kwiatki i postaram się, żebym się za nie wstydzić nie potrzebowała.
— Moja kochana Panno Brown, mówiła daléj, bądź tak dobra, idź do pokoju Magdaleny i weź bukiet, który znajdziesz pani na stoliku w japońskim wazonie, i przynieś mi go do ogrodu, bo muszę patrząc na niego taki sam drugi ułożyć. Po tych słowach Antonina wyszła przez okno duże tworzące drzwi, i po schodkach zbiegła do ogro-