Strona:PL Dumas - Amaury.djvu/203

Ta strona została przepisana.

I to tém bardziej, że dziwna rzecz! z ojcem jéj, nie wiem dla czego, nie mogę mówić z zupełną szczerością i wylaniem, choć wiem, że ją równie jak ja kocha. To bez wątpienia pochodzi z różnicy wieku i z wiecznej powagi jego. — Z tobą Antonino, to zupełnie co innego, z tobą mógłbym zawsze mówić o niéj, i o niéj tylko.
Przez ośm jeszcze dni po twojem odjeździe powtarzałem sobie codziennie: czy umrę, czy żyć będę? — bo przez ośm dni jeszcze Magdalena w wielkiem była niebezpieczeństwie.
Dziś mogę ci powiedzieć kochana Antonino: będę żył, bo mogę także powiedzieć ci, że ona żyć będzie.
Bo, wierzaj mi Antonino, miłość moja nie jest to miłość pospolita, przelotna. Zaślubiając ją, nie radzę się zwyczaju tylko, nie widoku, albo skłonności, jak mówią zwykle; mnie przykuło do niéj uczucie oddzielne, bezprzykładne, jedyne. Ona umiera — i jabym żyć nie mógł dłużéj.
Bóg nie chciał tego. Dzięki ci Boże!
Dopiero przedwczoraj p. d’Avrigny sądził, że może ręczyć za jéj ocalenie i to jak mi mówił, pod warunkiem, dziwnym z resztą, że ja pojadę