Strona:PL Dumas - Amaury.djvu/208

Ta strona została przepisana.

gdaleny, ale skinął na mnie głową, żebym był spokojny zupełnie.
Po chwili wyszedł.
Magdalena schyliła się do ucha mego.
— Amory, rzekła mi, zagraj mi tego walca, któregośmy razem tańczyli. Umiesz go na pamięć?
Ponieważ ona czekała naumyślnie póki ojciec nie odszedł, i wtedy mię dopiero o to prosiła, bałem się, żeby nie było szkodliwém dla niéj dać jéj słyszeć też same dźwięki, które już raz wprawiły jéj nerwy w tak niebezpieczne rozdrażnienie; dla tego odpowiedziałem jéj, że nie umiem.
— Dobrze! rzekła, to poszlesz po niego, i zagrasz mi jutro.
Obiecałem.
Ach! mój Boże, czyż to prawda, co mi powiedział p. d’Avrigny, że im które wzruszenie więcéj zabójcze jest dla niéj, tém silniej go pożąda nieszczęsna?
Kiedym się wieczorem z nią żegnał, kazała mi przyrzec powtórnie, że zagram jéj jutro walca Webera.
Noc przeszła szczęśliwie; sen był spokojniejszy jeszcze. — Między godziną dziesiątą wieczo-