Strona:PL Dumas - Amaury.djvu/210

Ta strona została przepisana.

dalę, ale musisz mnie tylko słuchać, i przestać albo grać daléj stosownie do tego, co ci powiem.
Wszedłem do pokoju Magdaleny — była wesoła.
Noc, jak mi powiedział p. d’Avrigny, była dobra, i gorączka ranna zmniejszała się równie jak wieczorna.
— Ach! mój drogi, rzekła mi, jak doskonale spałam, jaka silna dziś jestem. Zdaje mi się, że gdyby mój tyran pozwolił — i mówiąc to spojrzała na ojca wzrokiem nie wysłowionéj miłości — chodziłabym już bardzo dobrze, latałabym jak ptaszek. Ale on mówi, że zna mię lepiej odemnie, i na dziś jeszcze przykuwa mię do tego szkaradnego krzesła.
— Ale zapominasz, kochana Magdaleno, rzekłem jéj, że onegdaj właśnie prosiłaś o to, aby być w tym samym krześle, i siedząc przy oknie sądziłaś, żeś w raju? Wczoraj znowu cały dzień tak samo siedziałaś i byłaś szczęśliwa?
— To prawda, zapewne; ale co była dobrem wczoraj nie jest zawsze dobrem i dziś. Gdybyś mię dziś kochał tak jak wczoraj kochałeś, to by mi było za mało, i nie przestawałbym na téj mi-