Strona:PL Dumas - Amaury.djvu/213

Ta strona została przepisana.

Przy pomocy panny Brown i ojca, przeszła od łóżka do krzesła — chociaż i to prawda, że bez pomocy, nie byłaby w stanie zrobić ani kroku. — Ale jakaż różnica od dnia wczorajszego, wczoraj trzeba było ją nieść na ręku!
Siadłem przy niéj; po chwili, zaczęła się nieco niecierpliwić. P. d’Avrigny, który jakby przez czarnoxięstwo jakie czyta doskonale w głębi jej serca, zrozumiał ją i teraz.
— Mój kochany Amory, rzekł mi powstając, zostaniesz z Magdaleną? — bo ja wyjdę na parę godzin.
— Wyjdź ojcze, odpowiedziałem mu, za powrotem zastaniesz mię przy niéj.
— Prędzéj, prędzéj! rzekła Magdalena skoro zasłona jej sypialni zasunęła się za p. d’Avrigny; prędzéj tego walca! Wystaw sobie, od wczorajszego dnia całą noc nóta jego mi się przypominała i całą noc brzmiała mi w uszach.
— Ale nie możesz pójść do salonu, kochanie, rzekłem.
— Wiem o tém, bo zaledwo mogłam ustać na nogach; ale otwórz obie drzwi, będę Cię ztąd słuchała.