Strona:PL Dumas - Amaury.djvu/216

Ta strona została przepisana.

Zdaje mi się, że na dźwięk pewnych aryj, z grobu bym nawet powstała. Dla tego też pojmowałam tak dobrze zakonnice w Robercie diable i duchy w Gizelli.
— Tak, rzekł p. d’Avrigny, ale nie trzeba nadużywać téj potęgi. Oprzej się na mem ręku, a ty Amory graj jeszcze. Muzyka jest cudowna. Ale, dodał po chwili, od tego walca przejdź do jakiej melodyi nieoznaczonej i skończ ją z lekka, niech ginie, jak echo odległe.
Zrozumiałem wszystko, usłuchałem go; potrzeba było, aby tony słabły coraz i zwolna, bo przerwać nagle było niebezpiecznie dla Magdaleny. W rzeczy samej Magdalena dostała się do krzesła bez widocznego zmęczenia; siadła z radośnem obliczem. Widząc ją już dobrze opartą o poręcze krzesła, zwolniłem takt, w miarę jakem go był przyśpieszał. Wtedy pochyliła się wtył, zamknęła oczy. Ojciec śledził najmniejsze jej ruszenie, dał mi znak abym grał piano, potem pianissimo, wreszcie od walca przeszedłem do pojedynczych akkordów, i uderzałem w klawisze coraz słabiéj, i dźwięki były coraz ciszsze, i niknęły jak oddalone śpiewanie odlatującej ptaszyny. Wte-