Strona:PL Dumas - Amaury.djvu/221

Ta strona została przepisana.

— Co też ty mówisz, przerwała mi żywo Magdalena, co za dziecinne myśli przychodzą ci do głowy? Trzeba postępować roztropnie. Ja nie chcę wcale, abyś miał mię oskarżać kiedy, żem ci zagrodziła karyerę, i to wtedy właśnie, kiedy się tak świetnie zaczyna.
Patrzałem na nią z podziwieniem.
— I cóż! rzekła, uśmiechając się, cóż w tem dziwnego?... Nie pojmujesz, aby taka roztrzepana dziewczyna jak Magdalena twoja, mogła choć raz w życiu rozsądnie mówić?
Zbliżyłem się do niéj i siadłem u nóg jéj jak zwykle.
Powiem Ci, cośmy tu z ojcem postanowili, słuchaj.
Wziąłem obie jéj malutkie rączki, wychudłe, w swoje dłonie i słuchałem.
— Nic mam jeszcze tyle siły, abym mogła podróżować lądem lub wodą; ale za 15 dni, ojciec zapewnia mię, że będę mogła wyjechać bezpiecznie. — Otóż ty pojedziesz naprzód, a my za tobą. Ułatwisz się w Neapolu, a ja będę czekała na Ciebie w Nicy, dokąd przybędziesz prawie w tym