Strona:PL Dumas - Amaury.djvu/225

Ta strona została przepisana.

méj rzeczy piękna jest młodość powracająca do życia, do życia szczęścia, i błogosławieństw!....
Piersi jéj długi czas uciśnione, rozszerzały się, jakby chciały zaopatrzyć się w powietrze na długo; nie wstając nawet z krzesła, rękami chwytała pęki lilij, i powoju i róż, i tuliła do piersi, i całowała ich kwiaty, niby towarzyszki swoje, których nie widziała dawno, niby przyjaciółki z któremi sądziła, że ją nazawsze rozłączono. A wśród uścisków tych czułych, mimowolny okrzyk wyrywał się z duszy na widok pięknéj natury, i dziękczynne wyrazy szeptała Bogu, i łzy wdzięczności dla ojca z ócz płynęły. I między temi kwiatami, wyglądała sama jak kwiatek, jak piękna lilja, cała rosą błyszcząca. Pan d’Avrigny, trzymał mię za rękę, i małośmy nie płakali oba jak ona, i byliśmy szczęśliwi szczęściem niewymownem i czystem, szczęściem, w którém nic nie bło z téj ziemi. Ciebie tylko nie było Antonino: ach! czemuż nie było ciebie?
Wkrótce ta radość jednostajna, jeśli tak można powiedzieć, niewystarczała jéj. Wstała i skinąwszy na mnie, abym się zbliżył, oparła się na