Strona:PL Dumas - Amaury.djvu/227

Ta strona została przepisana.

zdała. Każdy pęk trawy, każdy krzak, każdy szpaler, był napełniony niby całym narodem owadów, ptaków i płazów — a wszystko było piękne, ożywione, wesołe; i wszystko brzęczało, szeptało; śpiewało niby dziękczynny hymn Bogu temu, któremu my za tyle łaski dziękować mieliśmy.
Czy uwierzysz Antonino temu, żeśmy obeszli cały ogród, nie rzekłszy ani słowa do siebie? Magdalena tylko parę razy krzyknęła radośnie — ja pożerałem ją, oczyma. Raz tylko kiedyśmy przechodzili, gdzie rzadsze były drzewa i krzaki, spojrzałem w stronę, gdzie ojciec pozostał. Siedział na krześle, na którém ona siedziała, i całował kwiaty, których ona usty swemi dotknęła.
Kiedyśmy wracali zbliżył się do nas i popatrzywszy przekonał się, że nie zmęczyła się wcale; tylko lica jéj nieco były ożywione, a mały rumieniec, co rozlał się po całych policzkach, wydawał się oznaką zdrowia. Magdalena chciała drugi raz obejść ogród; ale p. d’Avrigny był nieubłagany i zaprowadził ją do krzesła.
Byliśmy tak w ogrodzie do trzeciej po południu, i przez te kilka godzin zostając na powietrzu Magdalena widocznie odzyskiwała siły tak, że