spodziewam się, iż odjeżdżając mogę być zupełnie spokojny ojej zdrowie. — Nie żegnam się z tobą jeszcze, kochana Antonino; odjeżdżając pzyślę Ci list długi a nadto mam ci jedno dać polecenie. abyś z Magdaleną codziennie, choć cokolwiek, o mnie mówiła.
Jutro jadę kochana Antonino. — Przez cztery dni nie pisałem do Ciebie, bo nie miałem ci donieść nic nowego, a z dwóch listów pana d’Avrigny wiesz już, że zdrowie Magdaleny coraz się polepsza. Co dzień powtarza się toż samo, com ci w ostatnim liście opisał, tylko Magdalena coraz więcéj sił swoich próbuje, ciągle w przytomności p. d’Avrigny, który prawdziwie jest wzorem kochającego ojca. — Teraz już wstaje sama, idzie do ogrodu i wraca sama.
Ja gniewam się prawie na to dolne zdrowie; bo Magdalena jak dziecko, co się z pasków uwolni, nie chce już niczyjej przyjąć pomocy.
Wreszcie, kochana Antonino, muszę Ci powiedzieć, że od kilku dni dopiero przekonałem się, iż masz w niéj przyjaciółkę nadzwyczaj przywiązaną i szczerą.