Wiedziałem, żeście mieli wiele rzeczy powiedzieć sobie wzajemnie. I ty też byłeś rozsądny, i dziękuję Ci za to. To też widzisz, moja Magdalena była spokojna! będzie spała dobrze téj nocy. Jutro rano pozostawię was samych z godzinę znowu — a za sześć tygodni, w Nicy ujrzysz twą przyszłą żonę zdrową i szczęśliwą za twoim powrotem.
Niby wyrzut sumienia dręczył mię wtedy; i chciałem mu wszystko wyjawić. Ale coby powiedziała Magdalena? Niezawodnie tak niespodzianie zawiedziona nadzieja zrobiłaby jéj więcej przykrości, aniżeli nasza schadzka sprawić może.
Zresztą, będę się pilnował, jakem przyrzekł.
Jedenasta bije — dobra noc Antonino. — Idę do Magdaleny.
Skoro tylko odbierzesz ten list przyjeżdżaj natychmiast do Paryża. Antonino! potrzeba Cię tu koniecznie. Mój Boże! Magdalena umiera!
O! ja nieszczęśliwy!
Przybywaj prędzej!