Strona:PL Dumas - Amaury.djvu/236

Ta strona została przepisana.

Amory utkwił oczy w to okno, dręczony niby wyrzutami. Kochanek i ojciec czuwali nad Magdaleną. Ale co za różnica celów tego czuwania.
Jeden, którego miłość nie lęka się poświęceń, czuwał, pytał się nauki, jakim sposobem może córkę wyrwać zupełnie śmierci. Drugi w miłości swój samolub, przystał na widzenie się żądane, chociaż wiedział, że widzenie to, mogło być zabójcze dla téj, co go żądała. I przez chwilę Amory chciał wrócić do pokoju, i przezedrzwi powiedzieć Magdalenie: „Nie wychodź Magdaleno, ojciec nie śpi, i mógłby Cię zobaczyć.” Ale w téj chwili światło w oknie p. d’Avrigny zagasło nagle, a na wschodach prowadzących do ogrodu ukazał się cień, który niepewny z razu — zaczął schodzić po stopniach. Amory, zapominając o wszystkiem, rzucił się na przeciw cienia tego — bo to była Magdalena.
Magdalena wydała okrzyk nieznaczny i wsparła się na ramieniu kochanka, drżąc cała. Czuła ona instynktem jakimś, że źle robi — i przez drobne ścianki jéj piersi Amory czuł jak szybko biło to biedne serce, co się cisnęło ku niemu.
Przez chwilę stali oboje — nic nie mówiąc,