Strona:PL Dumas - Amaury.djvu/238

Ta strona została przepisana.

To też zdawało się jéj, że pierwszy raz takim powietrzem oddycha, i pierwszy raz widzi gwiazdy, i dźwięki te słyszy raz pierwszy.
Rzekłby kto, że wciągała wszystkiemi porami w siebie te wonne tchnienie natury. Głowa jéj w tył pochylona, poglądała ku niebu w rozkoszném zachwyceniu; i dwie łzy spływały po licu, jak gdyby dwie krople rosy spadłe z lilii, co się nad jéj głową kołysała.
I Amory nie był wolny wpływu téj nocy. I on chłonął wszystkie te wyziewy namiętne, co wprawiając Magdalenę w słodką omdlałość, płynęły potokami ognistemi po żyłach jego.
Oboje milczeli chwilę, Magdalena pierwsza?
— „Co za noc! rzekła, mój Amory! Czy sądzisz, że w tym przechwalonym klimacie Nicy będziemy mieli piękniejszą? — Ja sądzę, że Bóg zesłał nam tę radość, kiedy się rozstać mamy, abyśmy w sercach naszych słodką pamięć po sobie zachowali na długo.
— Tak, tak; dobrze mówisz Magdaleno, bo mi się zdaje, że dziś żyć zaczynam dopiero, że dziś kochać cię zaczynam. — I ta noc cudowna, budzi w sercu mojém strony dotąd milczące. Mówiłem