Strona:PL Dumas - Amaury.djvu/239

Ta strona została przepisana.

ja ci kiedy, że cię kocham Magdaleno? Kłamałem wtedy, i nie mówiłem ci tak jakem powinien. Słuchaj — kocham Cię Magdaleno, kocham Cię!
I młodzieniec wymówił te słowa tak namiętnie, że Magdalena usłyszawszy je, całem zadrżała ciałem.
— I ja, rzekła, pochylając głowę na ramię jego — o! i ja kocham Ciebie.
Amory, poczuwszy ten ciężar spoczywający mu na ramieniu, zamknął na chwilę oczy — i sądził, że przytomność utraci w zbytku szczęścia tak wielkim.
— O mój Boże! rzekł — kiedy pomyślę że jutro muszę Cię opuścić ubóstwiona moja Magdaleno... kiedy pomyślę, że szesć- tygodni całe, a może i dwa miesiące widzieć Cię nie będę!... a kiedy powrócę nie będę mógł rzucić się do nóg twych i ucałować stóp twoich, i przycisnąć Cię do serca mojego, bo będzie on i nie pozwoli — kiedy o tém wszystkiém pomyślę, przysięgam Ci, gotów em wyrzec się wszystkiego dla Ciebie!
I młodzieniec opasał swém ramieniem giętką kibić kochanki, która ugięła się pod jego ciśnieniem i zbliżyła się do niego.