tamując dech, podsłuchując najmniejszy szelest przezedrzwi uchylone. Nie śmiał zejść i spytać się, co się stało — i doświadczył wszystkich męczarni, które dzielą wątpienie od rozpaczy.
Nareszcie usłyszał, że któś wchodzi po schodach, zbliża się ku niemu — i ujrzał po chwili starego Józefa na progu.
— I cóż Józefie, spytał, a Magdalena?
Józef nic nie mówiąc podał mu list.
W tym liście p. d’Avrigny pisał mu tylko:
— „Tą razą umrze pewno — i umrze przez Ciebie!”
Łatwo pojąć, jak przepędził noc Amory.
Pokój jego był właśnie po nad pokojem Magdaleny. Przez noc całą biedny młodzieniec leżał na posadzce i słuchał. Czasem tylko wstał i otworzył drzwi, spodziewając się że jaki służący przechodząc, powie mu choć słów kilka o niéj.
Nieraz słyszał jak szli i wracali szybko: wiecznie napady choroby powtarzały się; i znowu dyszał kaszel jéj, co mu rozdzierał wnętrzności.
Zaczęto dnieć; zgiełk w pokoju Magdaleny ucichł pomału; Amory sądził, że zasnęła.
Strona:PL Dumas - Amaury.djvu/243
Ta strona została przepisana.