Strona:PL Dumas - Amaury.djvu/247

Ta strona została przepisana.

Wtedy cała wyrachowana spokojność młodzieńca znikła wraz. Widząc jéj bladość, i osłabienie, krzyknął boleśnie i skoczył ku niéj.
P. d’Avrigny wstał, ale Magdalena wzięła go za rękę, a giest jéj był tak błagalny, że siadł znowu na krzesło, i głowę oparł w milczeniu.
I była cisza głęboka — tylko Amory przerywał ją łkaniem swém.
Wszystko było w tym stanie jak przed piętnastą dniami; ale tą razą był to napad powtórny.