Antonino! mówię Ci, potrzeba dwa groby wykapać od razu. — Mój Boże — nie mam żadnej goryczy w sobie, a przecież nie mogę odpędzić od siebie tej myśli, że smutny jest mój los i godny politowania — Doszedłem do progu szczęśliwości najwyższéj, aby paść na progu tym; widziałem wszystkie radości tej ziemi i tracę je; żywiłem w sercu nadzieję błogiej przyszłości — i nadzieje te odbiegają mnie na zawsze. Bogaty, młody, i tak kochany, życia tylko pragnąć mogłem — a umrę ostatniem tchnieniem u kochanej mej Magdaleny.
I kiedy pomyślę, że to ja.... O mój Boże, mój Boże — gdybym miał odwagę odmówić jéj!.... ale by sądziła może, że jej nie kocham, i odmowa moja oziębiłaby może jej miłość! — prawie przyznaję się, że lepiej jest, jak jest, bo pewny jestem przynajmniej, że umrę razem z nią.
Co za serce ma p. d’Avrigny! — od tego listu ostatniego ani słowo jedno wyrzutu z ust jego wie wyszło; nazywa mię ciągle synem swym, jak by zgadywał, żem oblubieńcem Magdaleny nie tylko w tém życiu — ale i w tamtém.
Biedna Magdalena! ona nie widzi, że godziny nasze policzone są. Jej choroba ma ten dziwny
Strona:PL Dumas - Amaury.djvu/249
Ta strona została przepisana.