Strona:PL Dumas - Amaury.djvu/25

Ta strona została przepisana.

Amory obróci! się. Pan d’Avrigny, stał za niemi, i patrzał na nich surowo.
— Mój Ojcze! zawołała Magdalena, pochylając się w tył.
— Mój drogi Opiekunie, rzekł zmięszany Amory, powstając i kłaniając się.
P. d’Avrigny nic nie odpowiedział, zdjął z wolna rękawiczki, położył kapelusz na krześle i nieruszywszy z miejsca, po chwili milczenia, która się godziną męki młodym wydała, głosem przerywanym rzekł: „Jeszcze tu jesteś Amory? — Wiesz co, zostaniesz bardzo zręcznym dyplomatą, jeżeli będziesz daléj uczył się polityki w buduarach, i jeśli będziesz badał potrzeby i korzyści narodu patrząc na haftowanie; niedługo poszlą cię niezawodnie na Ambasadora wprost, do Petersburga albo do Londynu, jeżeli będziesz zgłębiał myśli Talejrandów i Meternichów w towarzystwie młodej pensjonarki.
— Panie! rzekł Amory, a w jego głosie mieszała się miłość synowska z obrażoną dumą, może być, że w oczach pana zaniedbuję nieco naukę stanu do jakiego podobało się i mię przeznaczyć, ale Minister nigdy się na moją opieszałość nie ska-