Strona:PL Dumas - Amaury.djvu/251

Ta strona została przepisana.

rym oznaczyła zatrudnienie na każdą godzinę, przez cały czas, któryśmy mieli razem żyć.
Jutro P. d’Avrigny chce zrobić konsylium, bo jako ojciec wątpi o swojej sztuce. — Konsilium! rozumiesz Antonino, sześciu ludzi przyjdzie, ubranych czarno, sześciu Sędziów przyjdzie uroczyście wydać wyrok życia lub śmierci nad biedną, chorą, niewinną Magdaleną. Straszliwy to sąd, co chce odgadnąć wolę Boga.
Kazałem sobie dać znać skoro tylko przybędą. Nie będą widzieli Magdaleny. P. d’Avrigny obawia się, aby widok ich nie wyprowadził jéj z błędu. Nie będą wiedzieli, że idzie o córkę ich towarzysza: p. d’Avrigny boi się, aby przez litość nie zataili przed nim czego. Ja się ukryję, ale będę przy tém konsilium. Ani ojciec ani lekarze nie będą wiedzieli, że jestem tam.
Pytałem go wczoraj w jakiem celu zwołuje tę radę.
— To nie w celu żadnym ale w nadziei — odrzekł mi.
— A jakaż jest nadzieja? spytałem, czepiając się jak biedny rozbitek, deszczki małej, którą spostrzegłem na drodze mej.