Strona:PL Dumas - Amaury.djvu/253

Ta strona została przepisana.

Dziś o 10ej z rana, Józef dał mi znać, że lekarze zebrali się w gabinecie p. d’Avrigny; poszedłem natychmiast do biblioteki, i tam ukryty za drzwiami szklanemi, mogłem widzieć wszystko i słyszeć wszystko.
Byli tam już: znakomitości same medycyny, wszyscy xiążęta nauki. — Sześciu było, a drugich takich sześciu nie znajdziesz łatwo wreszcie Europy, a przecież, kiedy P. d’Avrigny weszedł, powstali wszyscy i skłonili się mu, jak poddani królowi swemu.
Na pierwszy rzut oka mogło się zdawać, że był zupełnie, spokojny; ale ja, co go widzę od dwóch miesięcy, jak wiecznie zajęty dziełem zbawienia swéj córki — ja dojrzałem po zaciśniętych szczękach jego i zmienionym głosie, że był głęboko wzruszony. I zaczął mówić. Oświadczył im przyczynę dla któréj wezwał ich; opowiedział im śmierć matki Magdaleny, i dzieciństwo słabe ukochanego dziecięcia, i ostrożności jakich używał gdy dorastała, i obawy jego, kiedy nadchodził wiek namiętności, i miłość jej dla mnie. Wszystko to mówił nie nazywając nikogo z nas. I mówił daléj, jak ojciec wahał się oddać córkę za mąż