Poprzedniej nocy, Pan d’Avrigny czuwał z kolei. Ja byłem w swym pokoju — ale noc całą nie mogłem zmrużyć oka na chwilę. Od pięciu tygodni nie spałem może więcéj nad 48 godzin. Nie długo, niedługo spocznę na wieki. — Ach! kto mię widział przed dwoma miesiącami, kto widział młodość moje i wesele, pełność życia i nadziei na mem licu, ten by nie poznał mnie dzisiaj. Twarz moja wybladła, czoło zmarszczkami ściągnięte; ja sam czaję, żem się zestarzał: w 40tu dniach przeżyłem lat 40 prawie.
Dziś rano nie mogąc zasnąć wcale, o 7ej może zeszedłem. P. d’Avrigny wychodził z pokoju córki. Zaledwo mię dostrzegł; zdaje się że jedną ma tylko myśl w głowie, i od sześciu tygodni ani słowa nie zapisał do dziennika swego, w którém niegdyś kreślił wypadki dni przeżytych. — Bo też teraz dzień każdy mało ma wypadków, ale jakże wiele zawiera boleści — Nazajutrz po zapadnięciu jej powtórném napisał tylko.
„Znowu chora!...
I więcéj nic. — Mój Boże, ja wiem co on napisze następnie.
Zatrzymałem go i pytałem się ojej zdrowie.
Strona:PL Dumas - Amaury.djvu/258
Ta strona została przepisana.
Amory do Antoniny.