Strona:PL Dumas - Amaury.djvu/266

Ta strona została przepisana.

— Słuchaj Amory, rzekł mi, dwie myśli wiecznie krążą po mej głowie, i zdaje mi się, że mnie o szaleństwo przyprawią. Pierwsza jest, że moje dziecię żyłoby może, gdyby je można zaraz, bez żadnego zmęczenia i wstrząśnień przenieść do łagodniejszego klimatu do Nicy, na Madezę, albo do Palmy. Dla czegóż Bóg, dawszy ojcom miłość boską dla dzieci, niedał im potęgi równéj ich miłości, nie pozwolił rozkazywać czasowi, niszczyć przestrzeni, odległości, poruszać świat cały dla dziecka. O! mój Boże to niesprawiedliwie, to bezbożnie. Druga myśl, co mię męczy jest, że nazajutrz może po śmierci córki mojéj, wynajdzie kto, może ja sam wynajdę lekarstwo przeciw chorobie, na którą ona umiera. O! gdybym to ja znalazł, sądzę, że nie powiedziałbym nikomu! bo i cóż mię obchodzą córki obce? Nieciłby ojcowie ocalili mi córkę moją!
W tej chwili panna Brown weszła z oznajmieniem, że Magdalena się obudziła.
Wtedy Antonino, widziałem, jak cudowną potęgę ma człowiek ten nad sobą samym. — Rysy jego wzburzone usłuchały woli jego, i przybrały wyraz zwykłego spokoju. — Ale coraz spokojność